Grzeb po konkret!

sobota, 13 lipca 2019

[Mój świat] Rozdział IX: Bardzo mi kogoś przypominasz

Kolejny dzień minął jak sen. Wszystko wydawało się tak nierzeczywiste...
Dopiero wieczorem zorientowałam się, co mi nie pasowało przez cały czas. Ani  razu nie musiałam się szczypać. Mój dar zniknął...?
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Tak bardzo chciałam, żeby ktoś mi to wszystko wytłumaczył...
Żeby ze mną porozmawiał... Żebym mogła opowiedzieć o tych dziwnych zdarzeniach...Nagle poczułam zimny powiew. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą przystojnego chłopaka o ciemnej karnacji, ciemnych włosach i stalowoszarych oczach. "To ten chłopak z autobusu... Dominik." - pomyślałam wtedy.
- Cześć, Melanio - powiedział.
- Cześć...
- Mamy do omówienia parę... ekhem... spraw.
Wpatrywałam się w niego tak uporczywie, że myślałam, że zaraz wyskoczą mi gałki oczne... Ale na szczęście trzymały się na swoim miejscu.
- A więc...?
Chłopak przysiadł na łóżku. Miał na sobie skórzaną kurtkę i przetarte jeansy. I bardzo ładnie pachniał...
- A więc... Twój dar... To, że dotykiem czytasz obrazy przechowywane przez rzeczy czy... czy ludzi tam gdzieś głęboko... - chłopak wskazał lewą pierś. - To rzadkie.
-I...? - pogoniłam go.
- No i bardzo mi kogoś przypominasz. Bardzo dawną znajomą. Ale to nieważne. Wróćmy do twojego daru. Musisz się nauczyć to kontrolować...
- Co ty nie powiesz? - prychnęłam, siadając na łóżku.
- Nie przerywaj - westchnął. - Jako że to wszystko to częściowo przeze mnie...
- Co?! - krzyknęłam.
- Ciszej! - syknął. - Zapomniałaś, że mamy na karku grubą staruchę i słodką idiotkę?
Wkurzył mnie. Wszystko we mnie wrzało. Straciłam panowanie nad sobą samą.
Rzuciłam się na niego z łapami.
- Zostaw mnie - warknął, ale ja już dotknęłam dłonią jego rozpalonej szyi.
***
Pochłonęła mnie ciemność. Ale wokół czułam obecność wielu ludzi. I żar. Straszny. Nie do wytrzymania. Diabelski...
Szłam z tłumem. Ocierały się o mnie spocone, rozgrzane, nagie ciała.
Było coraz goręcej.
Przed nami zaczęło majaczyć coś jasnego, przypominającego kolorami ogień.
Byliśmy coraz bliżej. Zaczynałam widzieć co jest wokół mnie.
Znajdowaliśmy się w czymś przypominającym kamienną jaskinię. Na wystających półkach ktoś stał i coś krzyczał...
***
- Co ty wyprawiasz?! - warknął chłopak. Miał dziwny wyraz twarzy, jakby coś go bolało...
Nic nie odpowiedziałam.
W stalowych oczach chłopaka widziałam odbicie tamtych płomieni z wizji... Coś go gryzło.
- Nieważne... - chłopak wzruszył ramionami. - Masz. To pomoże ci z opanowaniem daru - rzucił w moją stronę małe zawiniątko. - Powodzenia - powiedział sucho, po czym podszedł do okna, otworzył je i wyskoczył.
Wyskoczył z okna?!
Wyskoczyłam z łóżka.
Oparłam się o parapet i zaczęłam przyglądać się ulicy. Ciemny kształt przemknął po ogrodzie i zniknął za krzakiem aronii.
On to przeżył.
Bez żadnych uszczerbków.
Ciekawe...
***
Na biurku obok zdjęć rozłożyłam zawartość zawiniątka od stalowookiego.
Kilka wisiorków.
Bransoletka.
Pierścionek.
Klucz.
Mała, złota chusteczka.
Nałożyłam pierwszy medalion z brzegu - niewielka perełka na srebrnym sznureczku.
Wyciągnęłam dłoń w stronę fotografii, na której bawiłam się w berka z kuzynką...
- Mela! Już pora spać! Natychmiast!
Westchnęłam.
To znaczyło, że testowanie amuletów musiałam pozostawić na następny dzień.

26/02/2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz